Wiedziałam, że w tym roku to nie będzie już takie łatwe. Wiedziałam, że będę musiała wybierać. Bycie mamą, co by nie mówić, tworzy pewne ograniczenia. I nawet jeśli mogłam wybrać inaczej, nie żałuję. Kalendarz koncertowy Jazz Club Papaja 2017 kusił (i nadal kusi) wspaniałymi nazwiskami, jednak od samego początku wiedziałam, których z nich na pewno nie mogę w swych wyborach pominąć: Adam Bałdych i Radek Nowicki. Tak, to właśnie na ich koncertach planowałam być. Co więcej, udało mi się te plany zrealizować! A teraz, choć minęło już sporo czasu, postanowiłam odświeżyć wspomnienia, by się nimi w końcu z Wami podzielić.
Radek Nowicki Quartet
No to po kolei. Radek Nowicki. Ceniony saksofonista sopranowy i tenorowy. Miałam okazję słuchać go już wiele razy, jednak nigdy wcześniej w jego własnym projekcie. A że granie Radka bardzo mi odpowiada (zawsze, ale to ZAWSZE byłam nim zachwycona, tak pod względem umiejętności technicznych, jak i – jeśli nie przede wszystkim – tych interpretatorskich czy improwizacyjnych – ta dynamika!), to nie ukrywam, byłam bardzo ciekawa jego autorskich poczynań. Koncert odbył się w maju i było to moje pierwsze (a przez to nieco stresujące) takie wyjście od urodzenia córeczki. Lidia została pod opieką taty, a ja miałam się w końcu porządnie zrelaksować, zrobić coś dla siebie. I tak właśnie było. Koncert kwartetu Radka Nowickiego, w którym prócz wyżej wymienionego zagrali równie wyborni Michał Tokaj (pianino), Andrzej Święs (kontrabas) i Łukasz Żyta (perkusja), to był bardzo dobry wybór. Zresztą, przecież nie mogło być inaczej. Owszem, może i Radek Nowicki nie jest jakimś świetnym mówcą na scenie, nie zabawia publiczności różnego rodzaju anegdotkami itp. itd. (będąc „z boku”, bez presji bycia frontmanem, czuje się chyba nieco pewniej), ale grając, co przecież najważniejsze, daje z siebie 100% i za to wielkie brawa. Dla mnie rewelacja!
Adam Bałdych & Helge Lien Trio & Tore Brunborg
Kolejny koncert, na który przyznaję, czekałam jeszcze bardziej, to ten w wykonaniu absolutnie cudownego Adama Bałdycha i jego muzycznych przyjaciół. Adama usłyszałam po raz pierwszy we wrześniu 2014 roku, w Jazz Club Papaja właśnie. Grał wówczas w zupełnie innym składzie, ale co tu dużo mówić – zmiażdżył mnie swoją muzyką totalnie. Tyle emocji było w jego graniu, tyle cudownych, nieprzewidywalnych i niemożliwych wręcz dźwięków. Zakochałam się wtedy w jego muzyce i do dzisiaj nic z tego uczucia nie ubywa. Pielęgnuję je w sobie, słuchając jego płyt. I choć tego, co on robi na skrzypcach, to ja nawet opisać nie potrafię, to bez wątpienia twierdzę, iż robi to fenomenalnie, nie przesadzę nawet dodając, że po mistrzowsku.
Kiedy dowiedziałam się, że ponownie zagra w Ełku, a wraz z nim Helge Lien (fortepian), Frode Berg (kontrabas), Per Oddvar Johansen (perkusja) i Tore Brunborg (saksofon), wiedziałam jedno – mnie po prostu nie może na tym wydarzeniu zabraknąć. Owszem, Lidia nadal dawała wieczorami i w nocy w kość, ale mimo to udało nam się z mężem pójść na ten koncert razem (nasze pierwsze takie wyjście od baaardzo dawna, znaczy się jak wyżej ;)). I oczywiście po raz kolejny przepadłam. Muzyka Adama Bałdycha jest absolutnie piękna (zwłaszcza na żywo!), a w połączeniu ze skandynawskim, nieco surowym brzmieniem jego „braci”, zdawała się tworzyć przenikającą na wskroś, idealną wręcz całość (dawno nie miałam takich ciarek, a serce to myślałam, że mi gardłem wyskoczy). Mówiąc krótko: chapeau bas, Panowie!
Marta Król & Paweł Tomaszewski &…
Już 17 listopada kolejny koncert w Jazz Club Papaja! Przedostatni w tym roku…
A ja już jestem ciekawa kalendarza na rok 2018 :)