Książki zaczęliśmy czytać naszej córeczce jeszcze przed jej narodzinami. Wiedzieliśmy, że czytanie dla niej będzie jednym z ważniejszych rytuałów. Korzyści z tego płynących jest całe mnóstwo (m.in. budowanie więzi emocjonalnej, stymulowanie wzroku dziecka, wspomaganie rozwoju mowy) i nie wyobrażam sobie, aby w naszym domu mogło zabraknąć książek dla dzieci. Biblioteczka Lidii zaczyna się więc zapełniać coraz ciekawszymi tytułami i zamierzam się nimi z Wami podzielić. Ale tylko tymi wybranymi, które rzeczywiście jakkolwiek moją córcię zainteresowały, które uważam, że warto sprezentować dziecku. Wszak okazji ku temu niemało – Mikołajki i Święta tuż tuż. Niech więc posłuży Wam ten wpis jako inspiracja. Kolejne niebawem!

Biblioteczka Lidii – książki dla dzieci 1+

Kicia Kocia i Nunuś

wyd. Media Rodzina

Z tego, co wiem, to najpierw była Kicia Kocia. U nas jednak od razu pojawiła się z Nunusiem, swoim młodszym braciszkiem. Nic dziwnego, skoro to właśnie te tytuły, gdzie oboje są głównymi bohaterami są skierowane do najmłodszych dzieciaczków, takich jak moja córcia. „Kicia Kocia i Nunuś. W kąpieli”, to była pierwsza książeczka z tej serii, którą notabene Lidia dostała w prezencie jeszcze długo przed skończeniem roczku. I cóż mogę dodać – ten tytuł to był strzał w dziesiątkę (dzięki, Emilka)! Lidia od razu okazała wielkie zainteresowanie podarunkiem i nawet jeśli początkowo najbardziej interesowały ją walory smakowe, to dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że to był początek wielkiej miłości. :)

Wszystkie tytuły z Kicią Kocią i Nunusiem (a jest ich sześć: ww. „W kąpieli”, „Na nocniku”, „Kochamy!”, „Na spacerze”, „Co robisz?”, „Pora spać”) są drukowane na twardych, kartonowych stronach o niewielkim formacie (co ułatwia trzymanie książki przez dziecko). Autorką tekstu i ilustracji jest Anita Głowińska i trzeba przyznać, że zarówno w jednej, jak i drugiej materii spisała się znakomicie. Z radością patrzę, jak moja Lidia przegląda te książeczki (a robi to codziennie!) i z coraz większą uwagą słucha, gdy je czytam. Miód na moje serce.

Do kupienia TUTAJ.

Jano i Wito. W trawie

wyd. Mamania

To kolejna książka po „Kici Koci i Nunusiu”, którą obie z Lidią uwielbiamy! A wszystko za sprawą magicznego kamienia… Wiola Wołoszyn, z wykształcenia logopedka, na co dzień blogerka znana jako Matka Wariatka, napisała książkę dla maluchów, która, jak na moje oko, ma w sobie wszystko, czego można od takiej książki oczekiwać. Oprawa twarda, kartonowa. Świetne ilustracje Przemka Liputa. A przede wszystkim – bardzo ciekawa, zajmująca historia. Moja Lidia naprawdę słucha, kiedy jej tę książkę czytam. Tekst jest prosty, schematyczny, powtarzalny, a przy tym łatwo przyswajalny i prosty do skojarzenia. Co więcej – wspomaga rozwój mowy.

Sprawa wygląda tak: Jano i Wito znajdują kamień, po dotknięciu którego stają się malutcy, a wszystko wokół jest taaakie wielkie. Kamień znika, a oni próbują go odnaleźć, chcąc wrócić do swoich naturalnych rozmiarów. Po drodze spotykają różne, przeOGROMNE zwierzęta. Za każdym razem pytają się, czy to kamień, a słysząc przeczącą odpowiedź, dowiadują się, że tak robi pszczoła (bzzz, bzzz), tak mysz (pii, pii), tak ptak (ćwir, ćwir), a tak inne stworzenia (wielki plus za brak zdrobnień!). No dobrze, ale gdzie jest kamień?

Ach, ten magiczny kamień. Lidia chyba najbardziej czeka na moment, gdy może go dotknąć. Kto miał już w ręku tę książkę, ten wie, że jest to moment wyjątkowy. :) Bardzo polecam.

Do kupienia TUTAJ.

Auto robi brum

wyd. Zakamarki

„Auto robi brum” to jedna z czterech książeczek z serii „Co wokoło” autorstwa Lotty Olsson oraz ilustratorki Charlotte Ramel. Pozostałe to: „Sweter włóż i już”, „Bardzo wielki nos” oraz „Mały, mały smyk”. Oczywiście wszystkie je mam w planach kupić. Wracając jednak do tej przez nas już posiadanej. Takie książeczki (w tym przypadku dźwiękonaśladowcze) są moim zdaniem idealne dla rocznych maluchów. Bardzo ładne obrazki, niewiele tekstu, ale dużo rymów, rytmu, dźwięków, a miejscami także humoru. Lidia nauczyła się, jak robi auto (brum, brum, brum) i pięknie to powtarza – kolejny przykład na to, że książeczki nie tylko bawią, ale i m.in. wspierają rozwój mowy.

Do kupienia TUTAJ.

My jesteśmy krasnoludki | Stary niedźwiedź | Jadą, jadą misie

wyd. Muchomor

Książeczki z tej serii to dobrze wszystkim znane, popularne, tradycyjne piosenki dla dzieci, pięknie zilustrowane przez Agnieszkę Żelewską. Póki co zdecydowałam się na te trzy tytuły, które Lidia znała/słyszała już wcześniej. Ciekawa byłam, jaka będzie jej reakcja, gdy przy pomocy książeczki, dźwięków i obrazków, zacznę jej te piosenki opowiadać (mówiąc wprost: śpiewać :)). Oczywiście bardzo jej się spodobało, także nie mam obaw przed kupnem kolejnych tytułów. Poza tym książeczki są niewielkiego formatu, w kartonowej, bardzo solidnej oprawie, nie tak łatwe do zniszczenia.

Do kupienia TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ.

Jest tam kto?

wyd. Zakamarki

Ostatnia z dzisiejszych polecanek to książka szwedzkiej autorki, Anny-Clary Tidholm (tekst i ilustracje). Najfajniejsze jest w niej to, że mobilizuje malucha do aktywnego udziału w czytaniu. Lidia z uśmiechem na twarzy puka do kolejnych drzwi (puk, puk, puk!), by się przekonać, co się za nimi kryje (jest tam kto?). Na poznawanie kolorów jest w jej przypadku zdecydowanie za wcześnie (każde drzwi są innego koloru), ale taki dwulatek będzie miał już dodatkowe, ciekawe zadanie do wykonania (sprawdzone na bratanicy – „ciocia, jeszcze” :))! Natomiast my z Lidią póki co pukamy w drzwi i opowiadamy (znaczy się to już moja rola), co się za nimi znajduje. Czas rozejrzeć się za innymi tytułami tejże autorki. Kusi mnie „Gdzie idziemy?”.

Do kupienia TUTAJ.
Bo piękne rzeczy dzieją się w kulturze (i warto się nimi dzielić).