Blogerzy książki piszą. I bardzo dobrze – o ile efekt końcowy nie budzi zbyt dużych zastrzeżeń. Ja miałam okazję przeczytać debiut literacki Magdaleny Majcher, autorki poczytnego bloga Przegląd Czytelniczy, i to właśnie na temat jej książki zamierzam wyrazić teraz swoją opinię. Czy pochlebną? Tego dowiecie się poniżej.
Jeden wieczór w Paradise
Marianna Dulewicz jest trzydziestosześcioletnią nauczycielką (dodam, że z powołania), żoną Pawła (pracownika ds. obsługi klienta w banku) oraz matką piętnastoletniej Ani i pięcioletniego Mateusza. Niestety, jak to w życiu bywa, jedna z wyżej wymienionych ról przestaje przynosić jej jakąkolwiek radość. Mania zaczyna się mocno zastanawiać, czy oby jej niegdysiejszy wybór kandydata na męża nie był jednak pomyłką. Jej małżeństwo o piętnastoletnim stażu przechodzi bardzo poważny kryzys. Wkradła się rutyna, zabrakło miejsca na czułości i pieszczoty, a nawet – co chyba najgorsze w tym wszystkim – na rozmowy. I nie zanosiło się na to, aby miało się cokolwiek w tym aspekcie zmienić. Co dalej? Trwać w tym marazmie dla dobra dzieci, czy może czas poszukać szczęścia gdzie indziej? Na przykład w ramionach dawnej miłości…
Powieści takie jak ta opowiadają – mówiąc najprościej, najogólniej – o życiu. O życiu, które może przypominać nasze własne. O problemach, które mogą i dotykają niejednego z nas. Kryzys w małżeństwie jest jednym z nich. Na domiar złego jest on zjawiskiem coraz powszechniejszym. Pytanie tylko: co należy zrobić, gdy już nas dopadnie? Jak sobie z nim poradzić? Czy warto w ogóle jeszcze walczyć? Czy istnieje nadzieja na jakąkolwiek poprawę? I co właściwie doprowadziło do takiego stanu rzeczy? Dlaczego dwoje ludzi kochających się, składających sobie obietnicę wiecznej miłości, nagle przestaje się sobą interesować? Wiele tego typu pytań pojawiało się w mojej głowie podczas lektury „Jednego wieczoru w Paradise”. Zastanawiałam się, co ja bym zrobiła na miejscu głównej bohaterki. Oczywiście z racji odmiennej pozycji szczęśliwej żony (aczkolwiek dopiero z rocznym stażem) nie chcę brać pod uwagę podobnych rozterek w przyszłości. Niemniej starałam się zrozumieć Mariannę i to, co ostatecznie postanowiła uczynić.
Magdalena Majcher również zdawała się mieć taki cel. Poprzez swoją twórczość chciała pokazać czytelniczkom (bądź co bądź to one są głównym targetem dla tej pozycji), że w życiu rodzinnym nie zawsze jest pięknie i kolorowo, ale wpływa na to wiele czynników. Z reguły wina leży więc po obu stronach, z tym że po jednej z nich szala zazwyczaj jest nieco bardziej obciążona…
Debiut Magdaleny Majcher uważam za jak najbardziej udany. Przemyślana, dobrze skonstruowana fabuła (autorka nie komplikuje historii poprzez wprowadzanie niepotrzebnych wątków), wiarygodnie wykreowani bohaterowie (przyjaciółka Mani – Natalia – chyba najbardziej przypadła mi do gustu) oraz lekki styl Majcher wpłynęły na pozytywny odbiór lektury. Temat być może niezbyt oryginalny, niemniej ciekawie opisany i, tak jak wspomniałam wyżej, zmuszający do własnych przemyśleń. Nie ma co się oszukiwać, w każdym związku będą lepsze i gorsze chwile. Ważne jednak, by nie dopuścić do przewagi tych drugich.
„Jeden wieczór w Paradise” – Magdalena Majcher, Edipresse Książki, premiera 18 maja – polecam!
PS. Książkę można zamówić w przedsprzedaży w empiku.