Charliego Chaplina znają wszyscy (prawda, że znacie?). Mały, zabawny mężczyzna, ze śmiesznym wąsikiem, w przydużych spodniach, z melonikiem na głowie i laską w dłoni, i ten jego „kaczy chód” (oczywiście, że wszyscy go znacie – nie mam co do tego żadnych wątpliwości). Zastanawiam się jednak, czy oby na pewno wszyscy znają go wystarczająco dobrze. Wszak Charlie Chaplin to nie tylko ta jakże kultowa już postać małego włóczęgi. Charlie Chaplin, a właściwie Charles Spencer Chaplin, to jedna z pierwszych i jedna z największych gwiazd kina niemego, jeśli nie kina w ogóle. Stworzył „Charliego”, wyreżyserował go i zagrał, dzięki czemu zyskał sławę na cały świat. Jeśli jednak nic ponad to jedno skojarzenie z trampem nie przychodzi Wam do głowy, to zachęcam, byście zajrzeli do książki Petera Ackroyda – wówczas dowiecie się aż nadto…

Początki Charliego Chaplina nie należały do łatwych. Trudne dzieciństwo: rozwód rodziców, ciągłe przeprowadzanie się, brak środków do życia, pobyt w przytułku, w sierocińcu, matka w szpitalu psychiatrycznym, śmierć ojca z powodu alkoholizmu… nic do pozazdroszczenia. A jednak minęły lata i stał się bardzo bogatym, niezależnym od innych, wybitnym artystą – aktorem musicalowym, teatralnym, filmowym, a w końcu i reżyserem, scenarzystą, a nawet producentem i kompozytorem muzyki filmowej. Charlie Chaplin zdawał się być samowystarczalny, a na pewno nieustannie do tego dążył, bez cienia skromności, pokory… Był perfekcjonistą. Wszystko musiało być tak, jak sam to sobie wymyślił. Nieustannie wszystkich pouczał. Współpraca z nim nie należała więc do najprzyjemniejszych. Zresztą, skoro potrafił doprowadzić młode aktorki do płaczu, to sami się domyślcie, jaki był z niego „przyjemniaczek”. A skoro o młodych – o bardzo młodych – aktorkach mowa (które mimo wszystko lgnęły do niego jak pszczoły do miodu), to zajmowały one w życiu Charliego dość znaczące miejsce, choć nie zawsze na zbyt długo…

Długo za to można by się rozwodzić na temat osoby Charliego Chaplina. Muszę przyznać, że Peter Ackroyd w bardzo interesujący sposób opisał historię jego życia (1889-1977), skupiając się na najważniejszych, najbardziej znamiennych momentach. Na stronach napisanej przez niego biografii poznajemy Charliego Chaplina z całkowicie innej strony – tej niekoniecznie pozytywnej… Geniusz w dziedzinie filmu, a prywatnie? Wiele można by mu zarzucić. Autor książki pozwala sobie na pewne interpretacje poczynań Charliego, próbuje odpowiedzieć, skąd takie, a nie inne zachowania u tego słynnego aktora. Nie ogranicza się do suchych faktów, co czyni tę pozycję o wiele bardziej interesującą.

Bardzo, ale to bardzo wciągająca biografia. Jestem totalnie zafascynowana postacią Charliego Chaplina. Swoją drogą, koniecznie muszę nadrobić filmowe zaległości z jego udziałem (póki co bardzo polecam „Brzdąca”), jak i obejrzeć film o Chaplinie z Robertem Downeyem Jr. w roli głównej (że też jeszcze tego nie widziałam!).

Charlie Chaplin by Peter Ackroyd – naprawdę warto!

PS. Koniecznie posłuchajcie utworu, który Charlie Chaplin skomponował, a który jest jednym z moich ulubionych w ogóle: „Smile”.

 Za książkę dziękuję: Wydawnictwu Zysk i S-ka