Po raz pierwszy usłyszałam go w grudniu 2015 r., w programie Kuby Wojewódzkiego. Zaśpiewał wtedy skomponowaną przez siebie, dla syna, kołysankę. Oniemiałam. Kim on jest i skąd się wziął? Patrząc na niego, w ogóle nie spodziewałam się takiego głosu. Nie od dziś jednak wiadomo, jak bardzo pozory mylą. Kortez, swoim głębokim, nieco szorstkim, a jednak bardzo ciepłym, melodyjnym wokalem, skupił na sobie całą moją uwagę. Uwielbiam takie odkrycia! Zaintrygował mnie na tyle, iż było pewne, że będę musiała poznać go nieco bliżej.

BUMERANG

Tak też się stało. Mój mąż znalazł pod choinką jego debiutancką płytę „Bumerang” (cóż za zbieg okoliczności ;)), a ja przez kolejny miesiąc praktycznie nie wyjmowałam jej z odtwarzacza. Wydała ją wytwórnia Jazzboy Records w 2015 roku. Naprawdę bardzo dobra płyta! Wszystkie utwory skomponował Kortez (a właściwie to Łukasz Federkiewicz). Do połowy z nich współtworzył również teksty. Moje ulubione to: „Wracaj do domu”, „Od dawna już wiem”, „Zostań”, „Uleciało” i chyba najpiękniejszy z nich – „Dla mamy”. Całość w bardzo spokojnym, melancholijnym wręcz stylu. Idealna do wyciszenia się, zrelaksowania – sprzyja refleksji. Wokal niezwykle przyjemny dla ucha. Bardzo męski, bardzo w moim guście.

kortez
kortez

Kiedy więc dowiedziałam się, że w lutym ma się odbyć jego koncert w Ełku, nie mogłam zrobić nic innego, jak czym prędzej zakupić bilety.

Kortez w Ełckim Centrum Kultury

Sala była pełna. Siedzieliśmy z mężem w czwartym rzędzie, a więc widoczność mieliśmy dobrą. Nie umknęło więc mojej uwadze, że z instrumentów na scenie są jedynie gitara i fortepian. Nie byłam pewna, czy to dobrze, ale kiedy Kortez wszedł na scenę, przywitał się z publicznością, usiadł na hokerze, wziął gitarę, zaczął grać i śpiewać utwór, w którym usłyszałam go po raz pierwszy („Joe”), od razu zrobiło mi się niezwykle przyjemnie. Tym przyjemniej, że jego głos na żywo brzmiał tak samo dobrze, jak na płycie.

Przy kolejnych piosenkach moje odczucia zaczęły się jednak nieco zmieniać. Być może to wina miejsca, ludzi wokół, a być może moje oczekiwania były zgoła inne. Niby wokal nadal ten sam, nadal bez zarzutu, dźwięki tak samo znajome, tak samo lubiane, a jednak! Zaczęło brakować mi innych instrumentów. Nie powiem, że Kortez z gitarą nie przypadł mi do gustu. Wręcz przeciwnie. Jednak jak na taką scenę i taką publiczność (ok. 300-400 osób) chciałam usłyszeć coś więcej. Zabrakło mi innych muzyków. Było aż nadto kameralnie, co przy innych warunkach lokalowych uznałabym pewnie za zaletę.

Całe szczęście, w połowie koncertu dołączył do niego pianista (w którymś momencie – w dosyć nieprzewidywalny sposób – zamienił się z nim nawet na instrumenty). Przestrzeń zaczęła się nieco bardziej wypełniać, zaczęła pojawiać się magia, którą usłyszałam na krążku. I o to chodziło. Gdyby więc pojawił się jeszcze jakiś perkusista, basista… Ale, ale! Kortez poinformował publiczność, że od marca zacznie występować z całym bandem – żałuję tylko, że nie od 26 lutego…

Niemniej, mimo tych braków, poczucia niedosytu, nie mogę powiedzieć, że koncert był słaby. Nic takiego! Jest bowiem w Kortezie coś, co intryguje, co wyróżnia go od innych znanych mi artystów. Jestem ciekawa jego dalszych poczynań artystycznych, utworów, które jeszcze skomponuje. Jego twórczość charakteryzuje wyrazisty styl i duża wrażliwość, emocjonalność. Mam nadzieję usłyszeć go jeszcze kiedyś na żywo (najlepiej w tym powiększonym składzie).

Najważniejsze jednak, że publiczność była zachwycona. Były wielkie brawa na koniec. Był bis, była też długa kolejka po autografy i zdjęcia. Był czas na bardzo swobodne rozmowy z muzykiem.

A Kortez, zauroczony naszym Ełkiem, obiecał jeszcze kiedyś do nas wrócić. Trzymam za słowo. :)

kortez
kortez
kortez
Zdarzyło Wam się być na koncercie Korteza? Jakie mieliście wrażenia? Dajcie znać, co sądzicie o jego muzyce.
Autorem powyższych zdjęć jest Jakub Ćwiklewski.