Marek Krajewski jest znanym, cenionym (w 2005 r. zdobył Paszport Polityki) i bardzo poczytnym pisarzem powieści kryminalnych. Pierwszą książkę udało mu się wydać w 1999 roku. Napisał ją dwa lata wcześniej. Tym samym zapoczątkował popularny cykl o Eberhardzie Mocku, pracowniku wrocławskiego Prezydium Policji, w roli głównej. Niedawno ukazała się ósma część (o jakże wymownym tytule „Mock”), a ja miałam przyjemność ją przeczytać i – bo tak też cudownie się złożyło – wziąć udział w spotkaniu autorskim. O czym poniżej.

Mock – Marek Krajewski

Z cyklu: Eberhard Mock (tom 8)

Przyznaję, jest to moje pierwsze podejście do tego cyklu. Wcześniej jakoś się nie złożyło, choć w planach miałam od dawna. Ktoś mógłby zapytać: dlaczego w takim razie zaczynam od końca? No więc już odpowiadam: bo „Mock” to w gruncie rzeczy początek…

No tak, Marek Krajewski postanowił odmłodzić nieco swojego bohatera i dzięki temu czytelnicy mają teraz okazję przeczytać, czym Eberhard Mock zajmował się w roku 1913, jaki wówczas był i na ile przypominał tego z lat późniejszych oraz jakie wydarzenia go właśnie takim uformowały. Ja, z wiadomych już przyczyn, porównywać nie miałam jak, niemniej i tak było miło w końcu się z tym panem zapoznać. Tak więc podkreślam, że „Mock” to książka dla każdego, kto ma ochotę zapoznać się z twórczością Krajewskiego i wcale nie musi znać jego wcześniejszych dzieł. Podejrzewam jednak, że po przeczytaniu danej pozycji szybko będzie chciał te zaległości nadrobić (ja na pewno).

Jakie są więc moje wrażenia? Oczywiście, jak już można się domyślić, bardzo pozytywne.
Akcja dzieje się we Wrocławiu (jest to jedno z trzech ukochanych miast Krajewskiego – a ja jeszcze nigdy tam nie byłam!). Do tajemniczego i jakże okrutnego morderstwa (choć co niektórzy woleliby uznać je za samobójstwo) dochodzi w Hali Stulecia. Nie ma za wielu podejrzanych. Jednoznacznych śladów też tylko tyle, co kot napłakał. Na szczęście jest Eberhard Mock. Ale i on ze względu na swój słabiutki staż i mało znaczącą pozycję niewiele może zdziałać. Przynajmniej oficjalnie. A że ma charakterek i jest niezwykle dociekliwy, uparty wręcz (i takie postacie lubię najbardziej), to wiadomo, że nie może tak łatwo odpuścić. Ryzykuje więc swoją dopiero co rozkręcającą się (choć to i tak za dużo powiedziane) karierę i podejmuje własne śledztwo. Z jakim skutkiem? No tego, to już Wam nie zdradzę. Ale przygotujcie się na wiele.

Żydzi, masoni, pangermaniści, pederaści, policja, władza… Kto jest odpowiedzialny?
Kto chce naprawdę pomóc, a kto jedynie przeszkodzić w odnalezieniu sprawcy?
Komu zaufać? Czy można komukolwiek? 

Przeczytajcie książkę i przekonajcie się o tym sami.

mock marek krajewski
Za książkę dziękuję: księgarni internetowej Gandalf 

Spotkanie autorskie w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Zofii Nasierowskiej w Ełku

Akurat byłam w trakcie czytania „Mocka” (choć nie tak znowu dosłownie), kiedy dowiedziałam się, że lada dzień Marek Krajewski przyjedzie na spotkanie autorskie do Ełku. Ucieszyłam się przeogromnie i tylko modliłam się po cichu, żeby moje ciążowe dolegliwości nie dały o sobie znać w danym dniu. Uff… modlitwy zostały wysłuchane. I tak, 15 października odwiedziliśmy z mężem Miejską Bibliotekę Publiczną, nie zapominając oczywiście o własnym egzemplarzu „Mocka”, celem zdobycia autografu.

A spotkanie było wręcz rewelacyjne. Co ja mówię, to Marek Krajewski był rewelacyjny! Bo to z niego jest absolutnie cudowny mówca. Pani Iwona Adeszko, dyrektor biblioteki, jedynie przywitała, później zaś podziękowała i pożegnała swojego gościa – Marek Krajewski zrobił całą resztę. No, od połowy spotkania z pomocą publiczności, która zaczęła zadawać pytania. Ale tak naprawdę to wystarczyło, że zaczął mówić. A zaczął od samego początku…

O tym, że przede wszystkim miał dużo szczęścia. Że nie planował być pisarzem, ale, gdy ktoś mu to (nie do końca świadomie) zasugerował, to pomyślał „czemu nie”. O tym, jak pisał, gdy pracował w Instytucie Filologii Klasycznej i Kultury Antycznej Uniwersytetu Wrocławskiego i o tym, jak pisze/pracuje nad powieściami teraz (dokładnie to 3 godziny i 48 minut dziennie, nie wliczając w to przerw na zrobienie kawy/herbaty itp. :)). O tym, że nie wierzy w tzw. wenę. O sposobach na konstruowanie fabuły. O dalszych planach literackich. A także o wielu, wielu innych rzeczach, o których Wy również zapewne usłyszycie, o ile wybierzecie się na takie spotkanie, gdy będziecie mieli ku temu okazję. A naprawdę warto.

mock marek krajewski

Bardzo inspirujące. Bardzo ciekawe. Jedyne w swoim rodzaju. Cieszę się, że mogłam w nim uczestniczyć i cieszę się, że Miejska Biblioteka Publiczna w Ełku organizuje tego typu wydarzenia – oby więcej! Zwłaszcza takich gości!

No i jest autograf.

mock marek krajewski
Bo piękne rzeczy dzieją się w kulturze
i warto się nimi dzielić.
Zdjęcia ze spotkania autorskiego użyte w stworzonej przeze mnie grafice są własnością Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Zofii Nasierowskiej w Ełku.
Źródło: Facebook.
PS. Znacie twórczość Marka Krajewskiego? Polecacie?