Najpierw była ” Zaginiona dziewczyna”. Nie książka, a film. Wystarczyło jednak, abym zainteresowała się twórczością Gillian Flynn. W planach miałam wszystkie jej książki, niemniej to „Mroczny zakątek” wpadł w moje ręce jako pierwszy (nie ma to jak dobra promocja w sieci). Bynajmniej (czego jestem pewna) nie zamierzam na tej jednej pozycji poprzestać.
W nocy z 2 na 3 stycznia 1985 roku matka i dwie starsze siostry siedmioletniej Libby Day, głównej bohaterki powieści, zostają brutalnie zamordowane. Z jakichś przyczyn przy życiu pozostają: mała Libby i najstarszy z rodzeństwa – piętnastoletni Ben. Zeznania dziewczynki (choć nie tylko one) przyczyniają się do skazania jej brata, za tę okrutną zbrodnię, której była (rzekomo) naocznym świadkiem, na dożywocie (choć tylko dlatego, że nie można było wówczas przyznać kary śmierci). Pytanie tylko, czy słusznie?
Przeczytałam tę książkę w trzy dni, ale trwałoby to jeszcze krócej, gdybym nie musiała poświęcić czasu również innym zajęciom. Historię poznajemy z perspektywy trzydziestojednoletniej Libby – a więc dwadzieścia cztery lata po tragicznym wydarzeniu. Nie jest to postać, którą łatwo polubić. Zresztą, nie daje ku temu zbyt wiele powodów (jest agresywna, niedostępna, zdaje się obrażona na wszystkich i na wszystko, na samo życie). Można by rzec, że po tym, co przeszła, jest to jak najbardziej zrozumiałe, jednak nie zmienia to nastawienia. Libby przeżyła piekło jako dziewczynka i nigdy nie próbowała dociec, co tak naprawdę wydarzyło się tej felernej nocy. Dla niej winny był Ben. Jej brat. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy dostała list z pewnego klubu. Zgodziła się na spotkanie z jego członkami, ale tylko dlatego, że potrzebowała pieniędzy, a oni chcieli jej zapłacić. W ten sposób ruszyła lawina, która miała doprowadzić do prawdziwego rozwiązania tej mrocznej zagadki.
„Mroczny zakątek” to DOSKONALE skonstruowana powieść. Świetnym pomysłem okazało się przeplatanie kolejnych, współczesnych wątków z tymi, które miały miejsce począwszy od poranka 2 stycznia aż do nocy i tego okrutnego wydarzenia. Gillian Flynn wiedziała, jak to rozegrać, aby zatrzymać czytelnika na dłużej. Wiedziała, jak budować napięcie. Stworzyła historię, której zakończenie nie było wcale takie oczywiste, pewnych rzeczy nie dało się przewidzieć (a tak lubię najbardziej!).
Ta powieść nie jest tylko o brutalnym morderstwie i próbie rozwiązania zagadki „kto zabił?”. Flynn opowiada również o trudnym dorastaniu, o szukaniu własnej tożsamości, o nieradzeniu sobie z problemami życia codziennego. O podejmowaniu trudnych, raczej złych decyzji, jak również o nierobieniu niczego, co czasem bywa jeszcze gorsze…
„Mroczny zakątek” to historia, od której nie da się tak łatwo oderwać. Wciąga na całego. Absolutnie polecam. Jedna z lepszych, jakie dane mi było przeczytać w tym roku.