Co tu dużo ukrywać – temat ciąży jest mi niezwykle bliski, a na pewno niezbyt odległy, jeśli chodzi o moje własne doświadczenia. Wszak sama nie tak dawno (nieco ponad 2 miesiące temu) urodziłam Lidię. I była to jedna z najpiękniejszych i najbardziej wyczekiwanych chwil w moim życiu. Z przyjemnością i tym większą ciekawością sięgnęłam więc po kolejną powieść Magdaleny Majcher, której premiera – UWAGA – już 11 stycznia!
Stan nie!błogosławiony
Ciąża nie zawsze jest stanem, który (tak jak w moim przypadku) uszczęśliwia. Czasem przychodzi za szybko, innym razem wcale… Ciąża bywa „nieproszona” lub mówiąc bardziej wprost – niechciana. A nawet jeśli wiadomość o niej jest czymś najbardziej wyczekiwanym, to zdarza się, że doświadczanie jej z różnych przyczyn nie przynosi już aż takiej radości.
No właśnie, z ciążą bywa bardzo różnie, o czym przekonała się Pola, główna bohaterka „Stanu nie!błogosławionego”. W jej przypadku ciąża nie była planowana. Razem z mężem, Jakubem, ustalili, że na dziecko przyjdzie jeszcze czas, że jeszcze nie teraz. Chcieli zadbać najpierw o własne potrzeby, te czysto prywatne, jak i zawodowe. Los chciał jednak inaczej (no ale czego się można spodziewać, gdy „ten jeden raz” rezygnuje się z zabezpieczenia?). Pola zaszła w ciążę. Nie była na to przygotowana, a tym bardziej na to, co usłyszała od lekarza po jednym z tak licznych w tym okresie badań…
Okazało się, że ciąża bywa stanem pełnym dylematów. I o tym między innymi jest ta książka. O trudnych decyzjach, które należy podjąć (rodzić-nie rodzić?). O emocjach, które im towarzyszą (czemu ja? czy dam radę?). O relacjach (nieraz bardzo toksycznych), które zdają się być znamienne przy ich podejmowaniu (matka-córka, żona-mąż, rodzic-dziecko). O tak, ciąża bywa stanem pełnym dylematów…
„Stan nie!błogosławiony” to książka – wbrew pozorom – dość lekka w odbiorze. Owszem, porusza trudne tematy, niemniej podane są one w dość łagodnej – jak na moje czytelnicze doświadczenia – formie. Nie przytłaczają swoim ciężarem. Autorka skupia się na pozytywnych rozwiązaniach. Daje nadzieję, tak swoim bohaterom, jak i czytelnikom. Mniemam, iż taki był właśnie cel Magdaleny Majcher – chciała pokazać, że istnieją dobre zakończenia, że nie zawsze musi być tak źle, jak nam się wydaje, że jest i będzie. Że jeszcze nic straconego… to przecież taka dobra myśl.
Ogólnie oceniam tę powieść jako całkiem dobrą. Autorka ma sprawne, lekkie pióro, pisze o ważnych rzeczach, daje do myślenia. No i ta książka w książce (Pola zajmowała się pisaniem) – czułam się zaintrygowana! To czego jednak najbardziej mi zabrakło, to nieco bardziej charakternych postaci, takich mniej oczywistych…
Mniemam więc, że te najlepsze tytuły jeszcze przed Magdaleną – a ja nie omieszkam się z nimi zapoznać. Do czego i Was gorąco zachęcam! Szczególnie fanów obyczajówek. :)