Wszyscy mamy swoje tajemnice. Większe lub mniejsze, ale jednak. Czasem nie mają one zbyt wielkiego wpływu na nasze życie lub, co ważniejsze, na życie innych ludzi – m.in. gdy związane są jedynie z naszymi „cichymi” uczuciami względem drugiej osoby. Innym razem jednak – gdy owe uczucia stają się „prowodyrem” mało godziwych czynów – zdają się decydować o naszym (i innych) losie. I właśnie Lady Audley z powieści Mary Elizabeth Braddon miała taką tajemnicę…
Tajemnica Lady Audley
Młoda i piękna Lucy Graham rozkochuje w sobie sir Michaela Audleya i godzi się wyjść za niego za mąż. Dzięki temu ze zwykłej guwernantki staje się prawdziwą damą, tytułową Lady Audley. Budzi podziw (głównie ze względu na swoją urodę), jak i sympatię, gdyż nie szczędzi serdecznych uśmiechów każdemu, kogo spotka na swojej drodze. Anioł nie człowiek – niejeden mógłby tak o niej powiedzieć. Ale jak to w życiu bywa – nie wszystko jest takie piękne i kolorowe, na jakie wygląda.
Przeszłość Lady Audley stanowi tajemnicę, której wyjawienie może doprowadzić do bardzo niemiłych (mówiąc najłagodniej!) oskarżeń. Młody prawnik, a przy tym bratanek sir Michaela, Robert Audley, zdaje się być idealną osobą, aby móc owe oskarżenia przeciw Lady Audley wnieść. A wszystko dlatego, że znika jego przyjaciel, George Talboys. Robert próbuje go odnaleźć, zamiast tego dowiaduje się jednak wielu rzeczy na temat swojej młodziutkiej ciotki. Okazuje się, że zbyt wiele łączy ją ze zmarłą żoną Talboysa. Krok po kroku, Robert poznaje najbardziej skrywaną tajemnicę Lady Audley…
Dlaczego warto poznać „Tajemnicę Lady Audley”?
Rzecz się dzieje w epoce wiktoriańskiej, a więc w II połowie XIX wieku. Lubię sięgać po literaturę z tego okresu, gdyż uwydatnia aspekty społeczne swoich czasów. A były to czasy silnego podziału na klasy oraz… na płeć. I mimo że trwały już walki o równouprawnienie, to nie sposób było nie zauważyć, jakie miejsce w tym społeczeństwie zajmowały kobiety. Jedyną ich siłą zdawała się być ich uroda (a nie każda była uważana za piękną) – to dzięki niej kobiety takie jak Lady Audley miały szansę na lepsze życie. Dzięki urodzie i sile charakteru. Albo dzięki bezwzględności i szaleństwu. O tak, było w tej epoce, w ludziach tej epoki wiele mroku…
To, co zrobiła Lady Audley może zadziwiać i w dużej mierze wręcz bulwersować. Może też jednak budzić… współczucie. Osobiście nie zamierzam jej usprawiedliwiać, dla pewnych zachowań nie mam żadnych ulg taryfowych, niemniej patrząc na tamte czasy, na jej przeszłość, mogę choćby próbować ją zrozumieć. Wiedziała, że robi źle, a mimo to była tak bardzo zdecydowana, tak bardzo chciała odmienić swój los, tak bardzo obawiała się tej wszechobecnej (również w jej życiu) biedy, że była w stanie zrobić wszystko. Nie uznawała półśrodków. Miała cel i nikt nie mógł jej przeszkodzić w jego realizacji. Ach, gdyby nie ten uparty Robert Audley…
No właśnie, Robert Audley. Ciekawa postać. Muszę przyznać, że bardzo mu kibicowałam. Głównie dlatego, że był taki honorowy i empatyczny. Wszystko co robił (całe to śledztwo, które przeprowadził), robił dla innych. I nawet, gdy zaczynał wątpić, gdy miał zamiar zaprzestać poszukiwań…, nie zrobił tego, by nie zawieść innych. Plus dla niego!
To, co jednak najbardziej lubię w tego typu powieściach, to ta tajemnica. Lubię zagadki, lubię dążyć do ich rozwiązania. I nawet jeśli dosyć szybko intuicja podpowiedziała mi, jakiego pokroju jest to tajemnica, to jednak motywy wcale nie były mi tak od razu znane…
Czytanie tej powieści było więc wielką przyjemnością. :)
Ciekawostka
Powieść Braddon ma wiele wspólnego z prawdziwą sprawą Constance Kent z 1860 roku, m.in. tajemnicze i brutalne morderstwo w posiadłości wiejskiej, ciało wrzucone do studni, jak również – mówiąc najogólniej – szaleństwo.
Warto przeczytać.