Co to był za wieczór! 
Jeden z lepszych, jakie dane mi było spędzić w Jazz Club Papaja w Ełku. No tak, bo to właśnie tam odbył się urodzinowy koncert Michaela Patchesa Stewarta, w towarzystwie jego gości (tak zapowiedzianych, jak i tych zupełnie nieoczekiwanych). Oj, działo się. Co więcej, to wszystko pod patronatem na Pięknej. :)

Michael Patches Stewart & Jan Smoczyński Trio & …

Jan Smoczyński na instrumenatach klawiszowych, Michał Barański na basie oraz Sebastian Frankiewicz na perkusji – to właśnie oni, razem z Patchesem na trąbce oczywiście, rozpoczęli ten magiczny wieczór i można powiedzieć, że byli solidnym fundamentem całego tego muzycznego i jakże niezwykłego wydarzenia. Wszyscy razem i każdy z osobna brzmieli cudownie. To wspaniali, profesjonalni artyści, więc nie ma co się dziwić. A gdy po kilku utworach dołączyli do nich kolejni, tym razem niespodziewani goście… oj tak, to była wielka niespodzianka, zarówno dla publiczności, jak i przede wszystkim dla samego Patchesa. :)

Urodzinowa niespodzianka Patchesa
Urodzinowa niespodzianka Patchesa
Urodzinowa niespodzianka Patchesa

Urodzinowa niespodzianka Patchesa

Pierwszą niespodzianką był… Radek Nowicki, cudowny saksofonista, którego miałam już okazję posłuchać podczas ostatniego koncertu Patchesa w Jazz Club Papaja. Ach, jakże uwielbiam jego brzmienie! Jak to dobrze, że został na tej scenie aż do samego końca. Jak to dobrze, że dołączył ze swoim instrumentem do tego już i tak jakże rewelacyjnego składu. I mimo że nie mieli oni wcześniej okazji poćwiczyć do tego koncertu wszyscy razem (sama nie dowierzając, musiałam się upewnić u źródła, iż nie jest to jakaś, mówiąc kolokwialnie, ściema ;)), to wydawało się, iż przynajmniej jedną porządną próbę mają za sobą – świetna komunikacja między muzykami, a zwłaszcza między Patchesem a Nowickim – brawo!

Urodzinowa niespodzianka Patchesa

Drugą niespodzianką był… Leski. Trzecią zaś (dopiero w drugim secie)… Monika Borzym! Wokaliści, na których koncertach byłam i których płyty mam w domu. Mówiąc krótko – dobrzy są! Choć z zupełnie innych bajek ;) Leski to przede wszystkim bardzo dobry, polski tekściarz, taki trochę poeta, romantyk. Monika Borzym zaś, to świetna wokalistka jazzowa (ach, ta jej lekkość w głosie). Zaśpiewali kilka utworów, swoich, cudzych, razem i oddzielnie. A Patches, jakże szczęśliwy z tego towarzystwa, z tej urodzinowej niespodzianki, grał na swej trąbce, wprowadzając publiczność w jeszcze przyjemniejszy klimat. :) 

Urodzinowa niespodzianka Patchesa

Był też tort (smaczny był). Bo jakże świętować urodziny bez tortu?
Oj, piękny był to wieczór, o jakże piękny. :)

Bo piękne rzeczy dzieją się w kulturze.
Autorem powyższych zdjęć jest (wyjątkowo!) Michał Zadroga.
Dziękuję za możliwość wykorzystania ich na moim blogu.